niedziela, 22 lutego 2015

Part 8

                 *Miesiąc potem / Nath *
Minął już miesiąc... od śmierci Geo...  Czy się pozbierałam? Fizycznie tak, ale psychicznie jestem rozsypana...  pomimo tego, że Jaymi, Jai, Cher i Julia mnie pocieszają... to jednak czuję jakby coś mi odebrano... Coś czego nje odzyskam. Wydaje mi się, że dażyłam tego chłopaka zbyt dużą sympatią nie znając go...  bynajmniej tak mówi Jai...  chyba muszę się z nim zgodzić...  nie znałam go, a pomimo to tak bardzo polubiłam... Moje rozmyślania na temat George'a przerwało wejście Jai'a do mojej sypialni. Podszedł i przysiadł się na łóżku.
- Myślisz o nim Widzę to... Nath, nie zadręczaj się tym... Domyślam się, że bardzo go polubiłaś, ale trzeba żyć dalej...  - W moich oczach wezbrały się łzy... w samotności mogę myśleć o ty 24/7, ale Jeśli Jai go zaczyna... No po prostu jest mi ciężko...
- Tak, wiem Jai... - mruknęłam niewyraźnie.
- Ale nie płacz, dobrze? - uśmiechnął się pokrzepiająco przytulając mnie. 
- Jai... ktoś kiedyś powiedział mi, że czas leczy nasze rany. Jednak po każdej ranie zostaje blizna, której nie da się usunąć do końca życia...  kiedy mi to mówiono nie uwierzyłam w głębszy sens tych słów... teraz rozumiem. - uśmiechnęłam się blado. 
-  Z czasem rzeczy niezrozumiałe stają się jasne... ale to przychodzi z czasem...  ja też z czasem pojąłem, że to co robiłem było złe... - spojrzał mi w oczy uśmiechając się. Przez chwilę poczułam jakbym o czymś zapomniała... A TAK!  PRZECIEŻ TA GALA JEST DZISIAJ! 
- Jai posłuchaj wyjdziesz teraz na chwilę?  To bardzo ważne muszę się trochę przyszykować, bo zapomniałam o gali! - powiedziałam pośpiesznie doprowadzając Jai'a do śmiechu. 
- Idę z tobą. - Spoważniał natychmiast. 
- Chwila, chwila... CO!? Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Wezmą cię za mojego chłopaka, będą zadawać setki pytań mnie i tobie. Nie. Ma. Mowy. - wycedziłam na końcu. 
- Nie zapominaj, że mój "szef" nadal jest na ciebie cięty, nie będziesz bezpieczna idąc tam sama. - pokręcił głową z dezaprobatą chłopak. 
- Tam jest tyle ochroniarzy, że nic mi się nie stanie. Przesadzasz... - jęknęłam na znak mojego sprzeciwu. 
- Idę z tobą, albo ty nie idziesz na Galę. Przykro mi. Obiecałem cię chronić, więc nie dajesz mi wyboru. - Wzruszył ramionami patrząc w przestrzeń. 
- Jesteś bezczelny! - Zdenerwowałam się. - Co ci tak zależy na moim bezpieczeństwie?!  Masz jakiś interes czy jak?!  - To ostatnie wykrzyczane przeze mnie zdanie poruszyło chłopaka. Przesadziłam... 
- Nie, nie mam interesu. Po prostu chronię osoby, które są dla mnie ważne i na których mi zależy... Szykuj się... Jak będziesz gotowa to mnie zawołaj. - Powiedział, po czym wstał i wyszedł. 
Zrobiło mi się głupio... źle potraktowałam Brooks'a...  cóż, jeszcze przed Galą go przeproszę, ale teraz muszę się szykować. Zaczęłam szperać w mojej garderobie... hmmm...  wszystkie sukienki były ładne, ale nie na tą okazję... To kolor nieodpowiedni, to długość zła. Po długich poszukiwaniach znalazłam tą odpowiednią: 
Bardzo mi się spodobała, swoją drogą nawet nie wiedziałam, że taką mam. Makijaż zrobiłam pod kolor sukienki: 
                              *Jai*
Oskarżenie Nath zasmuciło mnie... Czy dałem jej jakiekolwiek powody do podejrzewania mnie o coś takiego?...  Tak, wiem... na początku grałem nie fair, ale się zmieniłem... zmieniłem dla niej... szkoda jednak, że ona tego nie zauważa... Ale czego się spodziewać, Dabrowsky to gwiazda dużego formatu, a ja?... Chłopak z nieciekawą przeszłością i najprawdopodobniej szarą przyszłością... Przerwałem moje rozmyślania podchodząc do szafy i wyciągając czarną koszulę, czarne spodnie i czarny kapelusz. Ubrałem wcześniej przygotowane rzeczy i poprawiłem stan mojej fryzury, która zdążyła się popsuć. Zaczekałem przy drzwiach wejściowych do domu około 10 minut aż w końcu zeszła dziewczyna... wyglądała zjawiskowo... ughh... Brooks, ona Cię NIE CHCE. Powiedziałem sobie w myślach co nie przyniosło oczekiwanych efektów, wręcz przeciwnie... zacząłem się zastanawiać co czuję do tej kruchej istoty... 

wtorek, 17 lutego 2015

Part 7

                        *Narrator*
Shelley wstał wcześnie...  Wiedział, że dziesiejszego dnia czeka go wyścig na śmierć i życie... nie chciał się jednak wycofać... nie stchórzyłby...  to zniszczyłoby jego reputacje. 
                               *Jai*
Teraz Nath już chyba nigdzie nie jest bezpieczna... Wprowadziłem się do niej, no bo jakąś ochronę MUSI mieć. Dzisiaj są wyścigi samochodowe na mieście... zero zasad, zero pobłażania...  Muszę zabrać Nath ze sobą... może i nie będzie w stu procentach bezpieczna, ALE będzie bezpieczniejsza...  z racji tego, że zostało się niewiele do wyjścia poszedłem obudzić dziewczynę. 
- Nath wstawaj... musimy wyjść... 
- Cooo??  Po co? Człowieku jest krótko po siódmej. Gdzie ci się pali? - wymamrotała pod nosem co wyglądało przesłodko. Jednak trzeba wrócić do rzeczywistości. 
- Tak, wiem... jest wcześnie. Jednak są... wyścigi... takie... nie do końca... legalne...  A przy mnie jesteś bezpieczna, więc jedziesz ze mną... - dziewczyna zerwała się do pozycji siedzącej i wytrzeszczyła oczy. 
- CO?! Posłuchaj Brooks!  Mieszkasz tu, miałeś mnie zabić, dyktujesz mi czy mogę wychodzić do klubów, a teraz wciągasz mnie w to bagno?!  Nie przesadzasz?!  - Krzyknęła energicznie gestykulując rękoma. 
- Nath... to dla twojego dobra. Wiem, że przyzwyczaiłaś się do życia... emmm...  bezpieczniejszego od mojego, ale...  Nie możesz się wycofać... nie ja jeden na ciebie polowałem...iiiii... dobrze będzie jeżeli będziesz się trzymać bliżej mnie... 
- Taaak, jaaasne. Coś jeszcze? - mruknęła, a ja ni stąd, ni zowąd przytuliłem ją mocno i wyszeptałem w jej włosy: 
- Będziesz bezpieczna... obiecuje... 
                       *Nath*
Pomimo tego, że tak bardzo denerwuje mnie Jai... ufam mu. Mało to, czuje, że jestem przy nim bezpieczna... Kiedy chłopak opuścił moją sypialnię poszłam do toalety robiąc wszystko to, co zawsze rano i przebierając się w to:
          *Narrator*
Zawodnicy zaczęli zbierać się na starcie... Nath mocno przytuliła Jai'a szepcząc mu do ucha "Wróć... ", chłopak obiecał, że wróci... bo Pierwszy raz ma dla kogo... Dziewczyna odsunęła się na przód wiwatującego tłumu... rozglądając się wzrok zawiesiła na nim... to chłopak, który ma TEN czarujący uśmiech... to Geo...  dziewczynie serce podeszło do gardła... On? Kim on jest?...  Teraz doszło do niej, że chłopak był nieszczery wobec niej... przemyślenia Dabrowsky przerwał warkot silników i pisk opon... ruszyli... a więc się zaczęło... z racji tego, że ulice nie do końca opustoszały było o wiele trudniej i niebezpieczniej... Czarnowłosa mocno zaciskała pięści próbując choć w jak najmniejszym stopniu opanować strach, który nią zawładnął... po około dziesięciu minutach dwa samochody wyłoniły się na prowadzenie... Jai i Geo... Brązowooka nie była w stanie wytypować, który wygra...
Jechali równolegle, lecz z jednej strony wyjechała duża ciężarówka... doszło do zderzenia czołowego... Nath zamarła...  wiedziała, że w tym samochodzie był ten chłopak z anielskim uśmiechem... TEN, którego przed chwilą nienawidziła, a teraz tak bardzo ściska jej serce... Nie zorientowała się kiedy Jai przyjechał na metę pierwszy.
Po policzku Dabrowsky spłynęła łza...  czysta, niewinna łza... łza, która oddaje jej cały ból i cierpienie... Po chwili przy jej boku stanął Jai.
- Nath... Wra... wracajmy... - uścisnął dłoń dziewczyny.
- Oooon... nie żyje... GEORGE NIE ŻYJE!
- Nath... ty go znałaś? Ale... tak żeby za nim tęsknić?... - Mina Jai'a była przekomiczna,lecz w tamtej chwili nikomu nie było do śmiechu...  Ani Jemu, ani Jej... Tłum rozszedł się, zostali sami. Nikt nie wpadł na to żeby zadzwonić po pogotowie, bo wszyscy wiedzieli, że było za późno... Jednak dziewczyna pobiegła do roztrzaskanego samochodu, a za nią Jai, który pomógł odchylić wgięte drzwi auta. Nath delikatnie wysunęła pocharatane ciało chłopaka. Spojrzała na jego niegdyś nieskazitelną twarz teraz umazaną krwią i błotem... Nie oddychał... nie żył...  jego ciało, choć przy niej duchem już w gwiazdach... Jai niepewnie się odezwał
- Nath... pora wracać... - Głos mu się łamał. Tak, Jai'owi Brooks'owi łamał się głos... może i go nienawidził, ale szacunek miał... i w dodatku widok dziewczyny... Smutnej i zapłakanej...
- On umarł Jai... Choć był mi praktycznie obcy... już nigdy nie spojrzę mu w oczy... Jai...  ON UMARŁ...  - dziewczyna zaszlochała. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko uścisnął dziewczynę.
- Byłby z ciebie dumny...  - mruknął po chwili. - Wracajmy...  zimno się robi.  - Powiedział po czym Nath ostatni raz uścisnęła zimną i bladą rękę chłopaka.
Kiedy wrócili do domu Dabrowsky pobiegła do swojej sypialni zamykając się w niej...
                               *Nath*
Bóg jest okrutny... zabrał go... zabrał chłopaka, którego tak bardzo chciałam poznać... Oszukał mnie... jednak czy teraz ma to jakiekolwiek znaczenie?  Przecież jego już nie ma... już nigdy go nie zobaczę... nasze pierwsze spotkanie... jego... jego uśmiech i piękne oczy... 
W tym momencie rozpłakałam się jak dziecko... widząc wtedy jego bladą twarz... spierzchnięte usta... zamknięte powieki... choć praktycznie wcale go nie znałam... zapamiętam go na zawsze...  ponieważ takiego chłopaka nie sposób jest zapomnieć... 
😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍
Domyślam się że tego się nie spodziewaliście:D smutnoo;-; biedny Geo <3 jednak nie chcialam tej monotonni.:)) Mam nadzieję że mi wybaczycie <33 

sobota, 14 lutego 2015

Part 6

                                 *Jai*
Stałem przed jej domem. Chciałem TYLKO porozmawiać. Wytłumaczyć...  jak to naprawdę jest, i kim jestem, i co muszę zrobić, ale nie zrobię...  jednak kiedy miałem zapukać do drzwi moje tchórzostwo się ujawniło bardziej niż kiedykolwiek. Dobra Brooks...  zacząłeś to dokończ... Niepewnie zapukałem do drzwi a w ich wnęce pojawiła się dziewczyna.
- Co ty chcesz?  - zaczęła oschle...  to już wiem, że będzie tylko gorzej...
- Musimy porozmawiać. I to POWAŻNIE. - Bez zaproszenia wszedłem do środka. Usiadłem na sofie w salonie, a Nath dołączyła do mnie siadając na fotelu.
- No to słucham. - powiedziała pewnie.

- Od czego by zacząć... - zawahałem się co zostało skomentowane przez postać dziewczyny. 
- Najlepiej od początku - pokręciła głową głęboko wzdychając. 
- A więc... miałem, a właściwie mam zlecenie... powinienem cię zabić, ale nie potrafię bo cię polubiłem. Jesteś mega pozytywną i energiczną dziewczyną. Nie mógłbym tego zrobić. - Powiedziałem na jednym wdechu, możliwie najszybciej jak się dało. 
- Jai, dzisiaj nie jest Prima Aprilis, a twoje żarty nie są zabawne. - Prychnęła. 
- Kiedy to prawda! - uniosłem się, raczej niepotrzebnie... - Za niecałe dwa tygodnie powinnaś być martwa! 
- CO?!  CO ty gadasz?!  Nawdychałeś się czegoś czy jak?!  - Krzyknęła wstając. 
- TO PRAWDA!!!  Jak myślisz?!  Czemu ci to mówię?! Bo chcę cię chronić! 
- Jesteś popieprzony!  WYNOŚ SIĘ i nie wracaj nigdy więcej! - wskazała na drzwi ze łzami w oczach. 
- Martwię się o ciebie, zrozum. Chcę żebyś była bezpieczna. Musimy wyjechać. - mruknąłem z powagą w głosie przytulając dziewczynę do torsu. 
- Jesteś głupkiem Brooks, Jeśli myślisz że gdziekolwiek z tobą wyjadę. - mruknęła w materiał mojej koszulki. 
- Wyjedziesz dla własnego dobra mała, a teraz idź się prześpij. Za dużo informacji jak na jeden dzień. - uśmiechnąłem się blado, wiedząc, że to dopiero początek krętej ścieżki, którą będzie musiała ze mną przejść, czy tego chce, czy nie... 
                              *Nath*
Kładąc się na moim miękkim łóżku myślałam nad tym co powiedział mi Brooks... równie dobrze mógł mnie zabić od razu, a nie zrobił tego. Poniekąd jestem dla niego obcą dziewczyną... Jednak mam do niego żal...  Sama do końca nie wiem o co, on tylko wykonuje zlecenia... Ale polubiłam go... i nie potrafię pogodzić się z tym kim jest...
                   *Narrator*
Dziewczyna leżąc wylewała z siebie już tysięczną łzę, zastanawiając się czemu była na tyle głupia, że przyzwyczaiła się do chłopaka, którego nie zna... 
On z kolei obwiniał się, że zgodził wykonać się TO zlecenie... że chociażby nie powiedział jej wcześniej. Teraz już mu nie zaufa tak jakby chciał... Nie pokocha... nie zaufa... zawsze pozostanie ten dystans... bynajmniej on tak myślał... 

czwartek, 12 lutego 2015

Part 5

                             *George*
Wstałem wcześnie. Przed szóstą. Dabrowsky ma koncert o szóstej wieczorem, ale dotarcie na arenę chwilę potrwa...  Jednak dla mnie NIE MA rzeczy niemożliwych. Zjadłem śniadanie, przebrałem się w normalniejsze rzeczy, w końcu kamuflaż to podstawa. Zgarnąłem ze stołu kluczyki od mojego Land Rovera i portfel i wyszedłem działać.
                           *Nath*
Właśnie weszłam na arenę. Była jeszcze pusta, ponieważ do koncertu zostało się sześć godzin. Weszłam do studia mieszczącego się w lewej części budynku witając się z Cher, która jak zapowiedziała, czekała na mnie.
- No cześć laska. - uśmiechnęła się serdecznie, jak to miała w zwyczaju.
- Heeej. - uśmiechnęłam się.
- Dzisiaj jest twój dzień. W ogóle patrzałam na twoją kreację sceniczną. Jest BOSKA!  - Pisnęła Charlotte.
- Haha, zaraz sama to ocenię. - zaśmiałam się. Przeszłam do garderoby, gdzie czekało na mnie ubranie. Czarne szpilki, biała suknia z przodu do kolan, a z tyłu ciągnąca się po ziemi i czarne duże aniele skrzydła. Kreacja była przepiękna. Szybko pobiegłam do Cher.
- Boże ta kreacja jest IDEALNA! - Pisnęłam. - Nigdy ładniejszej nie miałam.
- A nie mowiłam - odparła Cher. - A teraz chodź, musisz w końcu mieć tak samo piękny makijaż.
                            2 h. Potem*
Makijaż był przepiękny. Usta jasne, błyszczące, oczy czarno-białe. Idealnie pasuje ten make-up do kreacji. Jednak jeszcze fryzura!
                           *3 h. Potem*
Fryzura była pozornie prosta, ale idealnie wpasowała się w moją dzisiejszą kreację. Końcówki zostały zrobione różowym pudrem do włosów, jednak sama fryzura to warkocz z pięciu części przełożony przez lewe ramię. Teraz tylko czekać do koncertu.
                           *4 h. Potem*
Koncert zakończył się. Zeszłam ze sceny za kulisy do osób, które miały kupione wejściówki VIP. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam kilkadziesiąt nastolatek z plakatami, zdjęciami i telefonami i jednego chłopaka stojącego z boku, trzymającego ręce w kieszeni. Robiąc sobie zdjęcia z dziewczynami, podpisując plakaty czy inne gadżety czasem dyskretnie spoglądałam na niego, niestety miał spuszczoną głowę co uniemożliwiało mi zobaczenie jego twarzy. Kiedy wszystkie nastolatki dostały to czego oczekiwały podszedł ten chłopak, podniósł głowę i uśmiechnął się.
- Heej... - zaczął niepewnie. Awww...  jaki uroczy. 
- No cześć jak masz na imię?  - Powiedziałam trochę pewniej od chłopaka. 
- George. Fantastyczny koncert. Dawno się tak nie bawiłem. - Znowu ten uśmiech. 
- Cieszę się. - na moich ustach zamajaczył się uśmiech. 
- Przejdziemy się może? - zapytał przygryzając dolną wargę. 
- Cóż... no nie mam nic innego do roboty więc możemy. Tylko się przebiorę. - odparłam. 
                  *Narrator*
Dziewczyna nie wiedziała, że ten z pozoru miły, słodki i ciepły chłopak chce jej coś zrobić, i że ten przyjazny uśmieszek to tylko maska, której jak narazie nie zamierza zrzucić. 
                   *George* 
Cóż... dziewczyna pełna pozytywnej energii, zaraża nią innych. Przechadzając się z Nath parkiem dowiedziałem się trochę o niej. Jest ode mnie rok młodsza i ma dwie najlepsze przyjaciółki i przyjaciela. Ja Także coś o sobie opowiedziałem, min. Że lubię grać na gitarze, czasem coś narysować, oczywiście pomijając to, że z zimną krwią potrafię zabić człowieka. 
                                *Narrator*
Dziewczyna była wręcz zachwycona chłopakiem, który z początku wydawał się zamknięty teraz się otworzył. Jednak Dabrowsky nie wiedziała, że on wcale się nie otworzył. To tylko przykrywka wilka w owczej skórze. Bo on mógł się zmienić, ale nie chciał. Nie chciał, bo wiedział, że wchodząc w to już z tego nie wyjdzie... a on nienawidził złudnych nadziei, które pękają jak bańka mydlana. 
♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬♬
No i jest part 5! :D I jest pierwsze spotkanie Neorge'a!!!  :D Nie było jakieś specjalne... no ale było xD z kolei nie było nic o Jai'u xDD. Jak myślicie czy Geo powinien się zmienić i stawić czoło temu w co wdepnął?  Czy powinien powiedzieć prawdę?  :D
A I KOFFANI DZIĘKOWAĆ ZA PONAD 200 PIERWSZYCH WYŚWIETLEŃ <33 !!!

poniedziałek, 9 lutego 2015

Part 4

                      *Nath*
Obudziłam się z okropnym bólem głowy, niby nic nie piłam, ale mózg miało mi rozsadzić. Natłok informacji, zdecydowanie. Jednak to dobrze, że Jaymi powiedział prawdę. Tkwiłabym dalej w złudzeniu, że jest "super chłopakiem z czystymi zamiarami". Tak naprawdę teraz dopiero widać jak bardzo wobec niego się myliłam... przyzwyczaiłam się do tzw. "ideału", który w rzeczywistości od początku nie istniał... moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Julia.
- Halloo? - Mruknęłam z niechęcią, szczerze nie chciałam z nikim rozmawiać, tylko zakopać się w pościeli i przespać cały tydzień. Wieeeem, niezbyt rozrywkowo.
- Hej Nath. Za godzinę u mnie. Mam sprawę. - Powiedziała to tak szybko jakby conajmniej się paliło. Okeeeej... czas zwlec cztery litery i "jakoś" się ogarnąć. Wzięłam więć ze sobą z szafy czarne rurki, t-shirt z nadrukiem i jeansówkę, po czym weszłam do toalety. Po około 40 minutach byłam gotowa do wyjścia, w przedpokoju ubrałam  buty i wyszłam z domu. Dzień jak na zimę, której swoją drogą nie cierpię był "dość" ciepły. Szłam parkiem gdzie mnóstwo par się do siebie lepiło. Ugh... słodkoo... no ale dobra... Nie żebym nie lubiła takich klimatów, serduszka i tak dalej, ale mnie po prostu to nie rusza. Zakończyłam moje rozmyślania dochodząc do domu Julii.
Ta otworzyła mi nawet na mnie nie patrząc. O co biega?! Weszłam a w pomieszczeniu siedziały już Julia i Cher. Złe. Na mnie. Ale nawet nie wiem za co.
- Eeeej...  dziewczyny co jest? - zapytałam niepewnie a Cher rzuciła we mnie kolorowym pisemkiem, gdzie na okładce byłam ja i JAI. A więc jednak będzie dym... usiadłam na fotelu, i zaczęłam w ciszy czytać:
"Nath Dabrowsky widziana wczoraj po koncercie z przystojnym brunetem! Kim jest zakapturzony chłopak?! Czyżby nowy chłopak dziewczyny?! Na zdjęciu widać, że BARDZO się lubią! Czekamy na następne zdjęcia tej przeuroczej pary!" 
Spojrzałam na dziewczyny, a te patrzyły na mnie jakbym im połowę rodzin wymordowała...
- To nie tak. Ja wiem, że to wygląda jak wygląda, ale to nic nie znaczy. - Zaczęłam się gęsto tłumaczyć. - Wierzycie tym kolorowym duperelom? NIGDY was nie okłamałam. - Charlotte i Julia wymieniły porozumiewawcze spojrzenia po czym rudowłosa zaczęła:
- Źle to trochę odebrałyśmy. Chodziło o to, że serio pomyślałyśmy, że masz chłopaka, a my dowiadujemy się z kolorowych pisemek, a nie osobiście. - Kiedy Craiton skończyła swoją wypowiedź zrobiłyśmy zbiorowego misiaka, po czym stwierdziłyśmy że urządzimy filmowe popołudnie i tak minął mi czas do 17.
                        *Jai*
Dean wezwał mnie do siebie. Ciekawe czemu... był mocno wkurzony. Przekroczyłem próg drzwi od gabinetu szefa, i już wiedziałem że to nie będzie jedna z milszych rozmów...
- WITAM PANIE BROOKS! W co ty się bawisz?!  Czy tak trudno sprzątnąć jest jedną, bezbronną dziewczynę?! - Ryknął, a mi krew zaczęła nieprzeciętnie szybko krążyć.
- Chyba chodzi o to żeby zdobyć jej zaufanie, TAK?! - Krzyknąłem, co nie było dobrym posunięciem bo oberwałem z pięści. Chciał pokazać, że jest jakiś lepszy? Ważniejszy?
- Śpiesz się Brooks, dobrze ci radzę, a teraz wynoś się! - Krzyknął a ja wyszedłem ciągnąć nogi po ziemi. Czemu nie chcę jej zabić? W końcu to tylko gra... nie pierwsza, i nie ostatnia...
♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔♔Jest Part 4! :D No i znowu nie ma George'a xD. Ale w następnym CHYBA będzie. Już nic nie mówię na pewno bo różnie bywa. Jak myślicie co Jai ma w zamiarach?  :D AHA I W OGÓLE DZIĘKUJE ZA PIERWSZE 100 WYSWIETLEN <33

niedziela, 8 lutego 2015

Part 3

                                   *Nath*
Ostatnimi czasy wiele się wydarzyło...  Od czasu pierwszego spotkania z Jai'em... Pogubiłam się... Wieczór w klubie... wtedy wszystko się zaczęło... Ale ten chłopak coś ukrywa... tamta rozmowa...   
                   *Retrospekcja*
- Powiedz mi... czemu byłaś tam sama? To niebezpieczne - powiedział Jai...
- Nie byłam sama, byłam z Charlotte i Julią. Po prostu na chwile gdzieś zniknęły. - Spuściłam wzrok. 
- Wiem, że kłamiesz. Nie chodź wieczorami sama. Wyjścia do klubów też sobie narazie daruj... - WTF?! Przecież on nie jest moim ojcem.
- Jai myślę, że to nie ty będziesz kierował moim życiem.
- Jak chcesz... Ale uwierz. Nie jedna para oczu cię obserwuje... - I wyszedł... 
                 *Koniec Retrospekcji*
Ten chłopak to chodząca zagadka...  Co to mogło oznaczać "Nie jedna para oczu cię obserwuje"... Mam się bać? To chore, równie dobrze on może być psychiczny, a ja mu ufam... Czuje, że źle robię... Ale coś ciągnie mnie do Brooksa. Ale sama nie wiem co.
                             *Cher*
Umówiona z Julią i Nath czekałam w Starbucksie. Dziewczyny zjawiły się po 10 minutach mojego czekania. Julia była rozpromieniona, jak zawsze z resztą, a Dabrowsky przygaszona i przestraszona. Kiedy usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy kawy Julia zaczęła:
- Nath od pewnego czasu jesteś przygaszona...  chodzisz jak struta. Stało się coś? Wiesz, że nam możesz wszystko powiedzieć. Jesteśmy jak siostry. 
- Ja wiem. - wysiliła się na uśmiech. - Nic mi nie jest. Ale dziewczyny, ja muszę spadać. Z Jaymi'm się umówiłam. - I poszła, a wręcz wystrzeliła jak z procy. 
                         *Jaymi* 
Czekałem na Nath ok. 5 minut. Zastanawiałem się jak... jak powiedzieć to, że wiem prawdę o Jai'u...  Długo by opowiadać o mojej znajomości z nim. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale on zaczął się staczać. Odtrącał mnie za każdym razem kiedy próbowałem mu pomóc. A kiedy Nath zaczęła o nim opowiadać... Jai Brooks, wiedziałem że to on. Moje przemyślenia przerwał uścisk Nath. 
- No hej Hensley, co takiego ważnego chciałeś mi powiedzieć? - uśmiechnęła się, a mi rosła gula w gardle... próbowałem się uśmiechnąć... ale mi nie wyszło. Spojrzałem Nath głęboko w jej czekoladowe oczy i powiedziałem:
- Jai ... on cię okłamuje. - Powiedziałem na jednym wdechu.
- Skąd to wiesz? - spojrzała na mnie, a ja streściłem jej historię naszej przyjaźni.
- Too... to niemożliwe... - spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Serce mi się kraja, że to ja nie on musiałem powiedzieć prawdę. - Wiesz jakie ma zamiary wobec mnie? - Wyjąkała.
- Nie wiem. Jak sama mówiłaś, Jai to zagadka. Zmienił się. Nie mam pojęcia. 
- Okej rozumiem... ja muszę iść do studia, i tak jestem spóźniona. - przytuliła mnie i pobiegła w stronę Studia. 
                 *Narrator / 3 dni potem*
Dziewczyna skończyła właśnie koncert jej nowym hitem, "Beautiful Life" za którego dostała gromkie oklaski i miliony misiów, kwiatów i kartek, w których było napisane jak każda Nathioners kocha ją z osobna. Poszła za kulisy gdzie czekało już ok. 100 nastolatek trzymających koszulki, plakaty, zdjęcia do podpisu. Dziewczyna z uśmiechem na ustach rozdała autografy, przytuliła każdą oraz zrobiła sobie zdjęcia. Po wyjściu z areny owiał ją niemiły chłód. Owinęła się mocniej szalikiem kiedy ktoś zawołał jej imie. 
Stał tam oparty o mur z głową w dole. Kiedy zorientowała się kto ją zawołam po jej ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz, jednak podeszła. Chociaż dla wyjaśnienia całej sprawy. Chłopak widząc ją naprzeciwko siebie podniósł głowę i zaczął:
- Hej... dawno się nie widzieliśmy... - Jednak brązowooka nie chciała słuchać słodyczy z jego ust... nie dzisiaj. Dzisiaj chciała prawdę.
- Kantowałeś... brzydzę się tobą. - Zaczęła oschle a chłopakowi prawie oczy wypadły z orbit. Wiedział, że pomimo tego, że ją lubi musi grać dalej. MUSI odwlekać jak najdłużej... teoretycznie mógł ją zabić nawet teraz. Ale nie chciał... i on doskonale o tym wiedział.
- O czym ty mówisz? Nie mam pojęcia o co ci chodzi. - powiedział pewnie, ale w duszy trząsł się ze strachu.
- Jai dobrze wiesz o czym mówię. - Zakpiła z niego - Zacząłeś się staczać... nie chciałeś niczyjej pomocy... - Mówiła coraz bardziej drżącym głosem. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak bardzo przywiązała się do chłopaka, którego praktycznie prawie wcale nie znała. Jai widząc stan dziewczyny popadł w ogromne wyrzuty sumienia, że ona... niewinna dziewczyna została wplątana w takie coś. - Nic nie odpowiesz? Chyba należą mi się wyjaśnienia. - Powiedziała łamiącym się już głosem patrząc w oczy chłopaka, który pierwszy raz w ciągu swojej 'kariery' dilera i mordercy na zlecenie tracił swoją pewność siebie. 
- Mogę do ciebie wpaść? Tam postaram ci się wszystko wyjaśnić... -mruknął niewyraźnie. 
- Nie. JA CI JUŻ NIE UFAM. - Powiedziała to głośno, chyba zbyt głośno, ponieważ na Jai'a podziałało to jak kubeł zimnej wody z samego rana. Chłopak spojrzał na piosenkarkę z nieukrywanym smutkiem i powiedział:
- Daj mi szansę... proszę cię... - Mruknął niewyraźnie ze skruchą w głosie. Lecz dziewczyna czuła, że to podstęp...  że skoro tak grał do tej pory może grać dalej. 
- Nie Jai... to koniec. Nie chcę cię znać. - Powiedziała i zaczęła odchodzić, kiedy to dłoń chłopaka owinęła jej talię i przycisnęła do zimnego muru. W tym samym momencie dało się usłyszeć odgłos robionego zdjęcia.
Nath gwałtownie odepchnęła chłopaka i krzyknęła z ognikami w oczach:
- Zadowolony z siebie Brooks?! Już jutro będziesz sławny! - Jai nie spodziewał się takiej reakcji. Oczekiwał bardziej tego, że pomimo paparazzi dziewczyna będzie chciała go przytulić... mylił się... po tym zdarzeniu dziewczyna wsiadła do taksówki i odjechała do domu z natłokiem myśli tego samego typu "Co by było gdyby..."
███████████████████████████████
No i jest trzecia część :D! Tutaj praktycznie nic nie było o Neorge'u tak, jak przewidywałam. :c Jak myślicie? Czy Jai powie prawdę? :D I czy dowie się, że to jego były przyjaciel go wkopał? :D Co sądzicie na temat zachowania Jai'a? :)) I co zrobi Geo i Dean kiedy zobaczą zdjęcia w gazetach? :Dd

Part 2

                           *George*
Przechadzałem się ulicą, ciemną ulicą oświetloną jedynie blaskiem mlecznej latarni. Wtedy dwie postacie przykuły mój wzrok... Z daleka zwyczajna para ludzi, jednak gdy podszedłem bliżej... To Brooks i Dabrowsky... rozmawiali o czymś po czym weszli do jej domu. Czyli gra się rozpoczęła... Jednak ja nad Jai'em mam tą przewagę, że wiem kim jest i co ma za kołnierzem... A on nie wie o mnie nic. I niech tak zostanie.
                     *Następny dzień*
Wstałem bardzo wcześnie, bo przed piątą. Nie jestem głupi i wiem, że paparazzi mogliby uchwycić Jai'a wymykającego się potajemnie z domu Nath Dabrowsky, więc wyjdzie wcześnie. Ubrałem się, zjadłem śniadanie, do torby przepasanej przez ramię wsadziłem mały pistolet. W końcu przezorny zawsze ubezpieczony. Pod domem dziewczyny czekałem niecałe 20 minut. Widziałem jak ten cygan wychodzi. Poszedłem za nim dobre 300 metrów i wtedy postanowiłem się pobawić. Zaszedłem go od tyłu i przycisnąłem do ściany. Z racji tego, że jest przed szóstą, a uliczka w której się znajdujemy jest pusta mam pole do popisu, a ta łajza zapamięta mnie na długo.
- Witaaam, witaaam panie Brooks. - Zaśmiałem się szyderczo, i puściłem chłopaka. Ten tylko poprawił kaptur swojej bluzy i zmroził mnie wzrokiem. Ups, na mnie to nie działa.
- Kim jesteś? - Warknął, a jego oczy pociemniały jak dwa węgielki.
- Kimś, nie interesuj się i radzę odwal się od Dabrowsky. - Powiedziałem zaciskając zęby, ale Jaidon oparł się tylko o mur i wsadził ręce w kieszenie.
- Grozisz mi? Haha, nie ten adres złociutki - zaszydził ze mnie, a ja wyjąłem spluwę.
- Posłuchaj mnie łajzo, wiem o tobie więcej niż rodzona matka, więc radzę nie podskakiwać bo źle się to dla ciebie skończy. - Wysyczałem przez zęby trzymając pistolet na torsie Brooksa. 
- Hah, skądś cię znam... Myślisz, że tylko ty masz informacje o mnie, a ja o tobie nie? Ojj... mylisz się Shelley. I to bardzo grubo. Wiem, że twoim szefem jest Marc i też dostałeś zlecenie uprowadzenia jej, więc z łaski swojej niegadaj takich bzdur bo aż słabo się robi. - Roześmiał się, a mi krew tak buzowała w żyłach, że ochota postrzelenia go przewyższała wszystko. Jednak dając się sprowokować dałbym mu to czego oczekiwał. Na odchodne mruknąłem: 
- Jeszcze się policzymy... - I odszedłem. 
                         *Cher*
Dzisiaj z Nath idziemy do Julii na noc. Coś w stylu piżama party. Teraz siedzę z czarnowłosą w kawiarni. Wydaje się być nieobecna. Taka zamyślona. 
- Nath co jest?  - zapytałam. 
- Cher. Nic mi nie jest. Po prostu trochę głowa mnie boli. - Skłamała. Widziałam to w końcu jestem jej najlepszą przyjaciółką... 
                      *Narrator*
Dziewczyna czuła niepokój po ostatniej rozmowie z Jai'em. Czuła się obserwowana. Przed oczami miała jego...  Wyraz twarzy, oczy, usta. Wiedziała, że ta znajomość będzie zawiła. Jednak nie chciała jej zakończyć tak szybko, jak się zaczęła. 
Jednak mimo wszystko wiedziała, że chłopak dużo namiesza jej w życiu. 
                         *Jai / tydzień później*
Dabrowsky się domyślała... omijała mnie szerokim łukiem. Jednak nie mogę przerwać gry. Dean zrobiłby to gorzej. Znęcałby się... to już nie człowiek, to maszyna do zabijania, taka gilotyna. 
A ja muszę być taki jak on. Inaczej zabiłby mnie tak szybko, jak przyjął na stanowisko. Przed poznaniem Nath nie miałem skrupułów. A teraz?  Nie zabiłbym jej. Nie z własnej woli...  ale ona już mi chyba nie ufa...  więc chyba czas zdjąć maskę nim nie jest za późno.
-------------------------------------------------------------
No i jest druga część!  :D Doszło do spotkania George'a i Jai'a a spotkanie Neorge'a (Nath + Geo ) przewiduję w 3 części:) Dla wyjaśnienia Marc to szef George'a.  A co do rozmowy Nath i Jai'a po której Nath czuje się obserwowana.  Wyjaśnienie tego będzie w części trzeciej.:) Wiem że rozdział jest MASAKRYCZNY.;-; Mam nadzieję, że jednak da się go przeczytać. ;) A! Jeszcze jedno. W następnej części będzie coś o Jaymi'm co troszkę zaskoczy naszą bohaterkę.  ;) A więcej nie zdradzę ^^ pa <33 *.*

Part 1

                              *George*
Już od dobrych dwóch miesięcy ją śledzę ... Nath...  Doszły mnie słuchy że Brooks ma ją sprzątnąć. Dobrze Wiem, że to piesek tego całego Dean'a...  On jest zbyt wrażliwy żeby postanowić, że zabije właśnie JĄ. Jednak jest wplątany w tą sprawę, więc tak czy inaczej jego Szef ma na niego haka...  ale wracając do tematu samej dziewczyny mam podobne zadanie. Jednak ja nie od razu zamierzam ją zabić...  Nie jestem na tyle głupi i wiem, że ta sprawa wymaga czasu. Ona za każdym wyjściem na miasto zabiera ze sobą jakiegoś osiłka czy przyjaciela...  Więc trzeba nieco zmienić taktykę...  i przy okazji wyeliminować tego całego Brooksa...
                       *Nath*
O nie!  Jak zwykle dałam się namówić na tę głupią imprezę... Ale Julia była taka przekonująca...  Teraz już mam dość. Cher i Julia gdzieś wyparowały a ja? Ja właśnie przeciskam się pomiędzy tłumem spoconych ciał. Kiedy miałam już wejść do damskiej toalety coś, a raczej ktoś złapał mnie za nadgarstek.
- Jai jestem, a ty? - Chłopak lekko chwiał się prawdopodobnie przez alkohol co wyglądało przekomicznie.
- Nath. A teraz przepraszam, ale ja już idę do domu. - Zrezygnowałam z pójścia do toalety, dziewczynom wytłumaczę się jutro.
- Jaaaa cię odprowadzę - Chłopak ten wydawał mi się nieco dziwny... na początku nie chciałam żeby mnie odprowadzał, ale... jutro i tak nie będzie mnie pamiętał.
- Okej więć chodźmy.
                             *Jai*
Była w tym samym klubie, sama... zbieg okoliczności, ale dla mnie wyjątkowo korzystny. Wypiłem kieliszek wódki i podszedłem do dziewczyny, która chciała przekroczyć próg damskiej toalety. Podczas rozmowy Dabrowsky była zakłopotana. Wydawało jej się, że byłem pijany. Cóż... chyba zostanę aktorem, skoro kłamstwo przychodzi mi tak szybko. Podczas powrotu do domu czarnowłosej rozmawialiśmy jak starzy znajomi co było jak na mnie conajmniej dziwne. Nim się obejrzałem stałem pod przestronną willą:
- Zaprosisz mnie? - Tak, wiem. Natrętny ze mnie gość, ale w końcu muszę zdobyć jej zaufanie.
- No nie wieem... -zawahała się.
- Proszę, nie jestem żadnym mordercą ani porywaczem. - Posłałem jej mój firmowy uśmieszek chcąc być bardziej wiarygodnym.
- Okej... wejdź. - Otworzyła przede mną drzwi, a przed oczami ukazał mi się duży, nowoczesny salon. Dziewczyna poszła na chwilę do góry po czym przyniosła mi MĘSKĄ koszulkę. Co do chol... ugh... dobra nieważne. Spokój to podstawa.
- Czyje to? - Zapytałem prosto z mostu, a dziewczyna roześmiała się serdecznie. Co ją tak bawi?
- To koszulka mojego przyjaciela, nie martw się, czysta. - Uśmiechnąłem się lekko, prawie niezauważalnie.
- Dzięki... w ogóle nurtuje mnie jedno pytanie. Każdego obcego wpuszczasz do siebie na chatę? - Spojrzałem na nią z zaciekawieniem. Jest gwiazdą, ma antyfanów, którzy mogą być przecież psychiczni.
- Hah, jesteś pierwszy. Wydajesz się miły. I tak uroczo się chwiałeś w klubie. - Roześmiała się a ja razem z nią. Przybiłem sobie mentalną piątkę, że zaczyna mi ufać... w końcu o to mi chodziło...
———————————————————
No i jest rozdział pierwszy. Z góry przepraszam, że nie było wątku o George'u i Nath. Ale w następnym rozdziale postaram się żeby doszło do spotkania Jai'a i George'a. :) I w ogóle żeby było więcej o Geo. Jak narazie nie było spotkania Neorge'a (Nath + George) ale niedługo ono nastąpi. :) 
Jak myślicie czy Jai się zmieni? :) Czy Nath się domyśli? :)) I w ogóle co sądzicie o Nai'u (Nath + Jai)? :D 

Prolog

                    *Jai*
Wszedłem do biura mojego szefa...  wysoki, łysy kafar... Gestem ręki wskazał abym usiadł i zaczął: 
- Brooks masz zlecenie. Masz zabić ją - podał mi zdjęcie pięknej dziewczyny...  chwila... skądś ją znam... TAK! To jest Dabrowsky... ale Przecież ona niczemu nie jest winna... 
- Szefie, ale to jest Nath Dabrowsky. - zacząłem. Dean bo tak ma na imię nieźle się wkurzył, i poczerwieniał. 
- Brooks! Nie przeginaj!  Nie uczyłem cię sentymentów. Bierz to zdjęcie i wynocha. -wskazał palcem na drewniane drzwi. - Ta dziewczyna za miesiąc ma być martwa. - Nie no supeer...  zacząłem się zastanawiać co takiego mu zrobiła, że każe mi ją sprzątnąć...  Dobra to nie czas na takie przemyślenia, trzeba obmyśleć plan... 

                         *Narrator*
Niby dwa światy... dwóch rywalizujących chłopaków o tę samą dziewczynę... Ona niczego nieświadoma korzysta z życia...  bawi się, spełnia marzenia... Razem z Cher, Julią i Jaymi'm czerpie z życia ile się da...  ale oni już ruszyli... i każdy ma swój cel...  JĄ...

Bohaterowie

Nath Dabrowsky - 20 lat, piosenkarka i tancerka, dziewczyna mieszkająca w UK, dokładniej w Londynie. Nath ma 173 wzrostu, brąz oczy i czarne włosy.    
Jai Brooks - 20 lat, diler, postrach miasta, morderca na zlecenie. Chłopak ma ok. 170 wzrostu, brązowe oczy i ciemnobrązowe włosy. Chłopak pochodzi z Melbourne. 

George Shelley - 21 lat, diler, szpieg, chłopak niby niepozorny a jednak...  Shelley ma 178 wzrostu, brązowe oczy i włosy. Chłopak pochodzi z Clevedon ale zamieszkuje Londyn podobnie jak Jai. 

Julia Craiton - 19 lat, najlepsza przyjaciółka Nath od dzieciństwa, prawie jak siostra, której dziewczyna nigdy nie miała. Julia ma 165 wzrostu, rude włosy i zielone oczy. Dziewczyna jest z Londynu. 

Jaymi Hensley - 25 lat, najlepszy przyjaciel Nath od dobrych 8 lat, chłopak pochodzi z Luton. Hensley ma ok. 175 wzrostu, ciemne brązowe oczy i ciemne włosy. 

Charlotte (Cher) Brerry - 19 lat, druga najlepsza przyjaciółka Nath. Dziewczyna pochodzi z NY. Brerry ma 168 wzrostu, blond włosy i brązowe oczy.